Biblioteka Światów

...Herbaty


#1 2008-10-25 01:43:19

Herbatai_CzekoladaQQ

Administrator

9424942
Zarejestrowany: 2008-09-04
Posty: 30

Historie z życia wzięte...

25 październik, 2008 r.


To był dobry dzień, chciaż wcale się na taki nie zanosił. Wstałem niewyspany, nie miałem czasu na siedzenie przed kompem, a na przejściu nasrał na mnie ptak. Ale potem było już lepiej.
Na fakultecie oglądaliśmy "Ziemię obiecaną" Wajdy. Grał tam Olbrychski, główną rolę. Stronias mówił, że to jego zdaniem najlepszy film w historii polskiego kina. Może ma rację, bo na prawdę robił wrażenie, chociaż był kręcony blisko 40 lat temu. Potem przeprosiłem Kaprocką za ten mój wczorajszy wybóch. Powiedziała, że nie spodziewała się tego. Nadal nie wiem czy chodziło jej o przeprosiny, czy nie spodziewała się po mnie takiego złego zachowania? Mniejsza o to, chyba jej przeszło. Potem miała całkiem niezły humor, więc pewnie się ucieszyła.
Po szkole zjadłem obiad w barze słonecznym i wybrałem się do muzycznej. Kszyrzakowa postraszyła nas zaległym sprawdzianem z literatury, ale jakoś udało się nam ją namówić, żeby go przełożyła na następny tydzień. Potem poszedłem na fortepian, całkiem fajnie mi się grało. Ale najlepsze miało nadejść, otóż pierwszy raz tak fajnie mi się grało na trąbce. Przez godzine ćwiczyłem w sali, aż na zajęciach niemiałem siły dmuchać. Przynajmniej są jakieś efekty - Karłowicz był zadowolony, a przynajmniej tak mówił. Nigdy nie wiem czy oni po prostu nie chcą mnie dołować moim totalnym beztalenciem, czy są szczerzy? Tak czy siak, poczułem się dowartościowany tymi powodzeniami.
Wieczorem obejżeliśmy z wojtasem "Listy z Iwo Jima" i to chyba było zdarzenie zamykające cały boży dzień, całkiem pozytywnie z resztą. Na prawdę jestem pod wrażeniem. Z początku myślałem, że to jakaś japońska odpowiedź na amerykańskie superprodukcje, ale wkrótce zacząłem zauważać pewne elementy... hm.. najpierw geografia wyspy, potem flota usa i ostatecznie niemal skopiowane ujęcia z bitwy... no i ten miotacz płomieni! Zorientowałem się, że tak samo wyglądała bitwa w "Flags of our Fathers".
"Listy z Iwo Jima" opowiadaja o ponad dwudziestu tysiącach cesarskich żołnierzy broniących wyspy. Od początku byli skazani na klęskę. Liczebnie byli w tyle za atakującym, a i sprzętem mu nie dorównywali. Już na strarcie generał oświadczył im, że to przegrana walka, jednak dalej toczyli swój bezsensowny bój. Przedstawiono patriotycznego ducha i sentymentalne pragnienia, marzenia oraz strach - które targały nimi podczas 40 dniowej rzezi.
Podobno tylko 216 się poddało. Reszta padła od kól, zginęła w wybuchach lub popełniła samobójstwo.
Okazało się, że reżyserem był Clint Eastwood. Chociaż nie lubię go jako aktora, to w reżyserce widać nieźle się sprawdził.
Listy były o wiele lepsze, moim zdaniem, od Flag. Po pierwsze, ze względu na tą oryginalność - zmiana perspektywy - nasi wrogowie to tacy sami ludzie jak my; "...on miał taką samą mamę jak ja." - powiedział jeden z żołnierzy japońskich po śmierci pojmanego do niewoli amerykanina, którego list przeczytali po tym jak się wykrwawił. Po drugie swoisty klimat. Chociaż jest to film wojenny, sam konflikt płonie na zewnątrz, a akcja głównie toczy się w tunelach i jaskiniach wykopanych przez cesarskich wojowników. Wreszcie ukazano prawdziwy obraz okrócieństwa wojny. A po za tym efekt potęgowały powiązania mniędzy oboma filmami. Zdarzenia przedstawione w dwóch różnych, zupełnie innych wersjach. Fascynujące.

Od jakiegoś czasu piszę. A raczej poprawiam stare teksty. Niemniej, dociera do mnie pytanie "czy to w ogóle ma sens?. Czy ludzie to zaakceptują?" Przecież piszę dla siebie, nie dla nich! Nie... piszę dla nich, bo po co w ogóle miał bym pisać? Wystarczy, że mam cały plot w głowie. No dobra, pomijając zawiłe wywody filozoficzne na temat sensu i sedna artyzmu, sprawa jest prosta - trzeba to przetestować! Wczoraj czytała Iza - powiedziała, że super, ale dała aluzje do zbytniego skomplikowania tekstu. Również moja siostra, wyraziła to samo tylko trochę dosadniej. No i powiedziała najgorszą rzecz - "nudzi mnie to". Czyli akcja jest do dupy. W sumie nic tam się nie działo, bo nic tak na prawdę nie zdąrzyło się zdarzyć, jednak dotknęły mnie te słowa. Fakt faktem, sam chciałem opinii, obiektywnej. Może postaram się coś zmienić w moim stylu pisania. Ale starych nie zmienię, bo taka poezja najlepiej odzwierciedla atmosferę, którą chce przekazać - patos.
Wiem, to brzmi żałośnie. Wszędzie tylko patos, patos, powaga, sztuczne wzruszenia itd. Ludzie wolą czytać śmiesznego Pilipiuka lub sarkastycznego Sapka, ale... mimo że lubię ich styl pisania, nie dociera do mnie ta szydera i żart. Również nie trawię T. Pratcheta. Po prostu mnie to nie rusza. O wiele bardziej wolę poczytać wzruszający romans, który poruszy mnie do łez.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ikariam-gamma.pun.pl www.matfiznorwid.pun.pl www.dzielnekobietki.pun.pl www.sek510i.pun.pl www.na-bs.pun.pl